18 gru 2011

NIGHTWISH - album Imaginaerum

Drugi album nagrany z Anette Olzon. Tuż przed premierą dziennikarze, którzy mieli okazję usłyszeć Imaginaerum wypowiadali się o nim pochlebnie. Rozbudziło to moją ciekawość co tym razem Tuomas wymyślił. Pomimo tego, że nie czekałam na ten album z wytęsknieniem po tym jak rozczarowała mnie wcześniejsza płyta DPP. Po przesłuchaniu mogę stwierdzić, że płyta nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Nie można zaprzeczyć, że wszystko jest idealnie nagrane, skomponowane, ale po prostu dla mnie Tuomas jest już mało innowacyjny. Wszystko jest dla mnie takim Once 3, czymś co już słyszałam - i to wrażenie ciągle mi towarzyszy. Emppu ciągle gra takie same riffy odkąd pamiętam, Jukka też ma oklepane rytmy na perkusji. Piosenki są dobre, ale nie powalają mnie.

Dużym zaskoczeniem była dla mnie Anette, która śpiewa REWELACYJNIE i potwierdza, że nie jest wokalistką przeciętną, ale o wszechstronnych umiejętnościach. Jak przesłuchuję piosenki to Anette mnie ZACHWYCA. Jej technika śpiewu, interpretacje, emocje zasługują na pochwałę i uznanie. To właśnie dzięki niej mam jakąkolwiek ochotę przesłuchać tę płytę. Słucham z zachwytem i koncentruję się na wokalu Anette, który mnie urzeka.   

 Jedynie "ale" mam do Tuomasa, bo to on tworzył utwory, które ciągle bazują na tym co już kiedyś skomponował. Jest przewidywalny i nudny w swojej twórczości. Ciągle te same motywy muzyczne.  Płyta zapewne nie przypadła  mi do gustu dlatego, że ja nie jestem fanką muzyki filmowej. A ta płyta jest nią przesycona. Nic dziwnego, gdyż  Tuomas fascynuje się muzyka filmową, która jest dla niego dużą inspiracją w tworzeniu własnego materiału. Nie mam nic do tego rodzaju muzyki, ale ona do mnie PO PROSTU nie przemawia. A jak przystało na porządnego kompozytora czy songwrittera powinien się rozwijać i zaskakiwać, a nie ograniczać. 

A teraz moje typy.


 The crow, the owl and the dove

Uwielbiam taki klimat. Anette tworzy przepiękny duet z Marco.


Slow, love, slow

W końcu coś "świeżego"!
Niewątpliwie ta piosenka jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Tuomas postarał się i skomponował coś przyzwoitego, nowego i nietypowego biorąc pod uwagę dorobek muzyczny NW, a Anette stworzyła niesamowita interpretację.  


I want my tears back

Słodki głos Anette - cudnie
rytmicznie, melodyjnie, energicznie, żywo - jest power
celtyckie wpływy - uroczo

1 komentarz:

  1. Już niebawem pierwszy koncert z trasy. Podejrzewam, że 2 z 3 wymienionych przez Ciebie utworów z pewnością będą grane na żywo.

    Masz rację co do muzyki.

    Wydaje mi się jednak, że ciężko o IM mówić jako o Once 3.

    Dla mnie Once to była muzyka metalowa mimo wszystko z elementami muzyki filmowej.
    Obecnie nastąpiła zamiana: IM to muzyka filmowa z krótkimi metalowymi wstawkami.

    Jeśli nie przepadasz za muzyką filmową to wcale się nie dziwię, że album wywarł małe wrażenie. Tym bardziej, że jak zauważyłaś sporo tutaj znanych motywów.
    Było to jednak działanie zamierzone, przynajmniej z tego co Tuomas nam przekazał w wywiadach. Podobno przy tym albumie wykorzystał większość starych pomysłów, które nie zostały zrealizowane przy poprzednich albumach. Z racji tego czym dla niego jest IM i ten film ten fakt w sumie nie dziwi, ale daje też nadzieję na to, że nowy album to jednak będą zupełnie świeże pomysły.
    Oby. Myślę, że po Once, DPP i IM nikt już więcej nie przełknie tego samego stylu.

    O Anette nie będę pisać, bo zgadzam się w 100%.
    To co ta kobieta zrobiła na tym albumie totalnie mnie powaliło i jeśli tylko po odpowiedniej rozgrzewce na pierwszych koncertach będzie tak brzmieć na koncertach to... cóż, chyba zdecyduję się na wyjazd celem obejrzenia ich występu.

    OdpowiedzUsuń